Przez stulecia malarstwo było głównym rodzajem sztuki obrazowej. W XX w. jest tylko jednym z wielu: obok fotografii, obrazu filmowego, telewizyjnego i cyfrowego. Pod względem ilościowym stanowi zaś jedynie margines współczesnej produkcji obrazowej. Obraz malarski przyciąga uwagę wtedy, gdy osiąga zawrotną cenę na aukcji. Bez skrępowania można przyznać się do nieznajomości malarstwa, które staje się coraz bardziej obce człowiekowi kultury zachodniej. Czy wiemy, dlaczego tak się dzieje?
Powody, dla których malarstwo znacznie trudniej trafia do wrażliwości współczesnego człowieka, są różne. Jedna z teorii mówi, że możemy zrozumieć jakąś treść tylko wtedy, gdy zostanie ona wypowiedziana w znanym nam języku. To samo dotyczy języka obrazowego. Dziś najbardziej oswojonymi typami obrazów są fotografia i film. Również twórcy gier komputerowych dążą do osiągnięcia iluzji obrazu fotograficznego i filmowego, które wydają się naturalnym środowiskiem dla ludzkiego oka. Wielu artystów wyciągnęło z tego wnioski.
W dziejach sztuki da się wykryć pewną prawidłowość: malarze, niezależnie od tego, co przedstawiali – czy to scenę bitewną, czy to krajobraz – czerpali inspiracje z tradycji malarskiej.
W wieku XX jednak tradycja malarska przestaje być głównym źródłem podpowiedzi, jak namalować obraz. W 1962 r. niemiecki artysta Gerhard Richter rozpoczął gromadzenie swojego Atlasu, czyli zbioru fotografii, rycin, wycinków z gazet i książek, szkiców rysunkowych i malarskich. „Starałem się zbierać wszystko, co było gdzieś między sztuką a śmieciem, i na tyle jakoś dla mnie ważne, że szkoda było to wyrzucać” – komentował swoją pracę. Do 2003 r. uzbierały się 802 plansze, na które artysta naklejał po kilka lub kilkadziesiąt obrazków. Fotografie krajobrazu sąsiadują tu z wizerunkami rodzinnymi, zdjęcia banalnych przedmiotów – z przerażającą dokumentacją zbrodni niemieckich dokonywanych w obozach koncentracyjnych (plansza 11, 1963). Wiele z tych obrazów stanowiło inspirację dla malarskich dzieł Richtera. Warto się im przyjrzeć, ponieważ artystę ogłoszono „Picassem XXI w.”, a w październiku 2012 r. jego dzieło zostało sprzedane za 21 mln funtów, co stanowiło najwyższą w historii cenę za obraz żyjącego twórcy.
W XIX w. malarze wspomagali się zdjęciami pojedynczych elementów. Sięgali przykładowo po fotografie aktu ludzkiego, żeby postać na obrazie była bardziej wiarygodna.
Richter natomiast odtwarzał na płótnie całe zdjęcie. Jego obrazy wyglądają jak powiększone czarno-białe fotografie. Zarazem motywy są często rozmyte, pozbawione szczegółu. Widz jest skonsternowany: nie wie, czy widzi źle wyostrzoną fotografię, powiększoną za pomocą farb, czy jednak obraz malarski. Dzieła Richtera zyskują na malarskości także dlatego, że przypominają lekko zamglone obrazy Leonarda da Vinci albo malowane szeroką plamą dzieła Édouarda Maneta.
Szczególnie osobliwe są prace Richtera, które przedstawiają chmury. Zarówno na dobrze wyostrzonej fotografii, jak i na obrazach malarza motyw ten jest nieco rozmyty, zwłaszcza na obrzeżach. Trudno dostrzec cechy, które odróżniałyby obraz od zdjęcia. Mimo to w wersji malarskiej wyczuwa się trudną do nazwania nienaturalność widoku. Richter namalował setki obrazów o niejasnym statusie: między fotografią a malarstwem. W tym kontekście szczególną wymowę zyskuje fakt, że artysta nigdy nie wykorzystał zdjęć ukazujących ofiary zbrodni niemieckich z okresu II wojny światowej.
W 1978 r. Richter odwrócił dotychczasową strategię – namalował obraz abstrakcyjny i następnie sfotografował jego fragmenty, niekiedy wielokrotnie, pod różnym kątem. Następnie ułożył ze 128 powstałych zdjęć jeden obraz. Sprowokował w ten sposób pytanie: czy widzimy zdjęcia obrazu olejnego, czy może zupełnie nowy fotograficzny obraz abstrakcyjny?
Spośród malarzy prowadzących grę z obrazem fotograficznym sławą cieszy się też belgijski artysta Luc Tuymans (ur. 1958). Podobnie jak Richter, podjął on w swojej twórczości próbę zmierzenia się z bolesną historią własnego narodu. Ludobójstwo kładzie się cieniem nie tylko na historii Niemiec, ale także na dziejach Belgii. Belgijski król Leopold II prowadził od roku 1877 grabieżczą i okrutną eksploatację Konga. W okresie kolonizacji tubylcy byli traktowani jak niewolnicy. Obowiązywał całkowity zakaz ich edukacji. Szacuje się, że Belgowie zamordowali lub doprowadzili do śmierci od 5 do 15 mln rdzennych mieszkańców afrykańskiej kolonii.
Malarz nie odniósł się wprost do tragicznych wydarzeń z Konga z przełomu XIX i XX w., lecz do ich późniejszych następstw. Kongo odzyskało niepodległość w 1960 r. – jako Demokratyczna Republika Konga. Premierem kraju został Patrice Lumumba. Krótko potem doszło jednak do zamachu stanu, który był inspirowany przez Belgię. Lumumbę schwytano i zamordowano.
W 2000 r. Tuymans stworzył serię obrazów Mwana Kitoko – piękny biały mężczyzna. Do serii należy portret Lumumby, namalowany na podstawie znanej fotografii polityka. Portret nie jest zbyt wierny (przykładowo: twarz wygląda szczuplej niż na fotografii), jakby malowano go z pamięci. Można by nawet sądzić, że przedstawia podobnego, ale innego mężczyznę. Na fotografii postać patrzy radosnymi oczami wprost na widza. Na obrazie malarskim kieruje spojrzenie w dół, odbiorca nie ma z nią kontaktu wzrokowego. Zdjęcie stanowi zapis chwili, świadectwo obecności osoby. Pozwala także przypomnieć o jej losie i dokonaniach. Jest rodzajem pomnika. Dzieło malarskie to natomiast zapis obrazu, który nosimy w pamięci i który nigdy nie będzie tak dokładny jak fotografia. Malarstwo jest więc zapisem wewnętrznego doświadczenia.
Sztuka malarska musi nieustannie szukać dla siebie nowych dróg. Funkcję, jaką pełniła przez wieki – ukazywanie wyglądów, przekazywanie treści filozoficznych, religijnych czy politycznych – lepiej spełniają nowe media. Malarstwo było jednak zawsze jeszcze czymś: wyrazem tego, co przeżywa człowiek w relacji ze światem. I może być tym nadal.