Początkowo komuniści starali się zachować pozory pluralizmu politycznego. Najważniejsze stanowiska w administracji państwowej obsadzali jednak swoimi ludźmi. Bezwzględnie zwalczali nawet najmniejsze przejawy krytyki i oporu wobec nowego porządku. W 1947 r. przeprowadzono wybory do Sejmu. Towarzyszył im terror (w tym zabójstwa i zatrzymania) wymierzony w niekomunistycznych działaczy politycznych. Ostateczny – pomyślny dla komunistów – wynik wyborów był efektem gigantycznych fałszerstw, dokonywanych z pomocą radzieckich „specjalistów”. Partia komunistyczna przyjmowała coraz ostrzejszy kurs, eliminowała nawet „nacjonalistyczną” frakcję we własnych szeregach. Starała się też w jak największym stopniu upodobnić ustrój Polski do radzieckiego „ideału”. Wszystkie sfery życia stopniowo podporządkowywano totalitarnej władzy.
Stało się tak i z kulturą. W 1949 r. zorganizowano kilka zjazdów: artystów plastyków, architektów, filmowców, kompozytorów i literatów. Zadekretowano wówczas „rewolucyjną” metodę twórczą zwaną realizmem socjalistycznym, wymyśloną 15 lat wcześniej w Związku Radzieckim. W muzyce socrealizm przejawiał się nawiązaniami do ludowych melodii i układaniem pieśni chwalących życie w nowej, szczęśliwej Polsce Ludowej. W sztukach plastycznych dominowały obrazy i rzeźby przedstawiające heroicznych robotników, nierzadko wspomaganych przez dobrotliwych i dzielnych partyjnych przywódców.

Szczególną wagę przywiązywano do literatury – jako formy twórczości, która najlepiej nadaje się do szerzenia ideologii, również w szkołach. Proza miała być realistyczna, bo tylko taka zdaniem komunistycznych teoretyków przemawiała do prostych mas robotniczych i ludowych. Władza ceniła opowieści o ambitnych celach stawianych socjalistycznym zakładom produkcyjnym – stąd częste określanie socrealistycznych tworów literackich mianem „produkcyjniaków”. Szlachetne zamierzenia i działania mądrych sekretarzy partyjnych i uczciwych robotników spotykały się w tej prozie z dywersyjnymi przedsięwzięciami wrogów klasowych. Literatura socrealistyczna opierała się nie na obserwacji rzeczywistości, lecz na założeniach ideologii Lenina i Stalina. Głosiły one, że w miarę wprowadzania zdobyczy rewolucji (co w praktyce oznaczało wzrost terroru) nasila się walka klas, czyli opór „wstecznych” sił kapitalizmu. Dlatego w powieściach i opowiadaniach musieli się pojawiać wrogowie klasowi – reprezentowani przez przedwojennych inżynierów i urzędników, kułaków (czyli bogatych chłopów), imperialistycznych agentów, sfrustrowanych i słabych inteligentów, a nawet pyszałkowatych arystokratów. Zgodnie z naukami Marksa i Lenina zwycięstwo rewolucyjnej klasy robotniczej i komunizmu było nieuniknione, dlatego powieściowych wrogów klasowych zawsze spotykały klęska i słuszna kara. Powieść socrealistyczna jest typowym dziełem tendencyjnym: cechuje się wyraźnym podziałem na bohaterów pozytywnych i negatywnych, bez psychologicznych subtelności i wieloznaczności. Realizmu tu niewiele, mnóstwo za to sloganów i haseł przepisanych z przemówień i gazet. Literatura socrealistyczna miała jedno główne zadanie: wychować nowego człowieka. Cel był zatem dydaktyczny i agitacyjny, a wymowa – zawsze optymistyczna. Tytuły wielu literackich produkcji mówią same za siebie: Węgiel, Traktory zdobędą wiosnę, Nr 16 produkuje, Przy budowie. Autorami tych dzieł byli często pisarze mierni, lecz zdarzali się i utalentowani: Kazimierz Brandys, Witold Zalewski czy Tadeusz Konwicki.

Poezja również została wykorzystana do celów propagandowych. Popularnością cieszyły się dworskie gatunki poetyckie: panegiryk (uroczysty tekst pochwalny), oda, ale też paszkwil. Ulubionym adresatem pochwał i entuzjastycznych okrzyków był oczywiście krwawy dyktator – Józef Stalin. Pod niebiosa wysławiano jego boską mądrość i dobroć, chwalono dobrotliwy uśmiech i głębokie spojrzenia. Był opiekunem uciśnionych, dodawał otuchy wątpiącym, a w niektórych wierszach nabierał cech panteistycznego boga kieruje życiem całego świata. Z okazji urodzin Stalina wydano poświęcony mu w całości tom wierszy kilku polskich poetów, a jego śmierć w 1953 r. wywołała wiernopoddańczy lament. Wśród autorów opiewających dyktatora byli twórcy bardzo znani i uznani: Władysław Broniewski, Włodzimierz Słobodnik, Konstanty Ildefons Gałczyński, Wisława Szymborska, Adam Ważyk. Ten ostatni – oficer polityczny komunistycznego Wojska Polskiego, a następnie sekretarz generalny Związku Zawodowego Literatów Polskich – należał do najgorliwszych i najbardziej bezwzględnych propagatorów socrealizmu, strażników socjalistycznej prawomyślności. Oprócz poetów wybitnych panegiryki na cześć wodza postępowej ludzkości tworzyły całe tłumy mniej znanych i dziś już zapomnianych autorów. Oczywiście zachwycano się nie tylko Stalinem. Pisano także o geniuszu Lenina i o pomniejszych idolach komunizmu – Bierucie, Świerczewskim, Dzierżyńskim, Rokossowskim. W innych wierszach, stylizowanych na ody, erotyki, a nawet małe eposy, skupiano się na heroizmie robotników. Kimś niezwykłym, godnym pięknego wiersza został ogłoszony prosty człowiek, ciężko pracujący fizycznie i budujący socjalistyczny dobrobyt.
Osobnym gatunkiem liryki był paszkwil. W paszkwilach piętnowano zdrajców, takich jak Czesław Miłosz (bohater wiersza autorstwa Gałczyńskiego), bezlitośnie drwiono z coca-coli (jako symbolu zgniłego imperializmu amerykańskiego), potępiano kułaków, bumelantów (osoby unikające pracy), chuliganów, księży czy agentów.

Rodzi się pytanie, co kierowało pisarzami, którzy należeli do socrealistycznego klubu. Odpowiedzi próbuje udzielić Czesław Miłosz w książce Zniewolony umysł. Biorąc pod uwagę spostrzeżenia Miłosza i liczne komentarze do jego tekstu, można mówić o dość zróżnicowanych motywacjach. Autorzy najmłodsi, najbardziej podatni na idee (Tadeusz Konwicki, Wiktor Woroszylski) najprawdopodobniej autentycznie wierzyli w nową ideologię; inni, jak Broniewski czy Słobodnik, mieli przekonania lewicowe jeszcze przed wojną. O Jerzym Andrzejewskim Miłosz pisze, że zawsze chciał zostać autorytetem moralnym narodu, pragnął być na piedestale, ale nie potrafił napisać naprawdę socrealistycznego dzieła (choć bardzo się starał). Motywacje Gałczyńskiego były prawdopodobnie natury anarchistycznej, ponadto zawsze kpił on z inteligentów i intelektualistów (jak komuniści). Najtrudniej zrozumieć dojrzałych pisarzy – Kazimierza Brandysa, a zwłaszcza Antoniego Słonimskiego. Co ciekawe, ten ostatni w 1932 r. odbył podróż do Związku Radzieckiego i opisał w ją w cyklu reportaży. Jego książka, jako antyradziecka, znalazła się na liście pozycji zakazanych w krajach demokracji ludowej.

Trzeba pamiętać, że państwo komunistyczne pomagało artystom uwierzyć w słuszność swojej ideologii, oferując posłusznym pisarzom wysokie gaże za publikacje, mieszkania, tanie obiady w stołówkach, bezpłatne wczasy i zapomogi. Do uległości skłaniał też strach. Ci, którzy nie poszli na ustępstwa (Zbigniew Herbert, Leopold Tyrmand), klepali biedę. Przebywający po wojnie na emigracji Jan Lechoń nie mógł pojąć, dlaczego jego dawni przyjaciele z przedwojennej grupy poetyckiej Skamander – Julian Tuwim i Antoni Słonimski, a nawet Jarosław Iwaszkiewicz – stali się wyznawcami totalitarnej wiary. Lechoń bardzo ostro osądzał wiernopoddańcze postawy pisarzy w Polsce. Socrealistyczną powieść Kazimierza Brandysa nazwał w swoim Dzienniku „gigantycznym, przerażającym łajdactwem”, a samego autora – „najemnikiem kacapskim” („kacap” to pogardliwe określenie Rosjanina).
Polski socrealizm zaczął umierać już w 1955 r. Na fali odwilży w życiu politycznym, która zapanowała w 1956 r., oraz krytyki „błędów i wypaczeń” stalinizmu został nieodwołalnie i bez żalu porzucony.