Każda władza jest zainteresowana sztuką, ponieważ może ją wykorzystać w celach propagandowych. Tak było w świecie starożytnym, w Europie czasów Leonarda da Vinci i w XX-wiecznych demokracjach. Nie oznacza to jednak ograniczania wolności tworzenia. Władza finansuje tę część sztuki, która jest zbieżna z jej interesami, ale nie zakazuje działalności artystycznej, która się z nimi rozmija. Inaczej było we Włoszech Mussoliniego, III Rzeszy Hitlera oraz Rosji Lenina i Stalina (do 1922 r. – Rosyjska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka, potem część Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich). Najciekawsze jest to, że chociaż wszystkie te państwa były dyktaturami totalitarnymi, w każdym sytuacja sztuki ukształtowała się odmiennie.
We Włoszech pisarze i artyści różnych kierunków, zarówno tradycyjnych, jak i nowoczesnych, poparli faszyzm i czerpali z tego niemałe zyski. Z kolei niemiecki reżim od razu przystąpił do zwalczania sztuki nowoczesnej i propagowania twórczości zgodnej z własną ideologią. Ideologia nazizmu opierała się na teoriach rasowych. Głosiła, że rasa aryjska stoi wyżej od innych ras pod względem moralnym i cywilizacyjnym. Bohaterami sztuki nazistowskiej stały się nieskazitelnie piękne i silne postaci, które miały wyrażać ideał rasy aryjskiej. Wzorów dostarczyły posągi ze starożytnej Grecji.

Za wroga sztuki nazistowskiej uznano ekspresjonizm. Kierunek ten prężnie rozwijał się we Francji i Niemczech od początku XX w. W 1914 r. tak pisał o nim Hermann Bahr: „Nigdy jeszcze ten świat nie był tak grobowo głuchy. Nigdy nie przejmował go taki lęk. Więc rozpacz krzyczy. Wraz krzyczy i sztuka, wzywa pomocy, woła o ducha”. Ambicją malarzy ekspresjonistów było wyrażenie bólu istnienia nowoczesnego człowieka, zdruzgotanego przez rozwój cywilizacyjny. Obrazy krzyczą kolorem i ostrym konturem zdeformowanych postaci. Dla takiej sztuki nie było miejsca w III Rzeszy, która miała jawić się Niemcom jako raj na ziemi. Wielu ekspresjonistów, wśród nich Ernst Ludwig Kirchner i Emil Nolde, straciło posady w szkołach artystycznych. Ich obrazy usunięto z kolekcji publicznych i okrzyknięto sztuką wynaturzoną (entartete Kunst). Artyści otrzymali zakaz tworzenia. Sale wystawowe zapełniła produkcja artystyczna, która gloryfikowała nowych panów, pracę dla państwa i gotowość do zwalczania wrogów ustroju. Nie miała ona ambicji odkrycia nowych wartości artystycznych. Próbowała ożywiać dawne wzorce artystyczne, lecz nie dorównała żadnemu z nich.

Jeszcze inne były dzieje relacji władzy ze sztuką w komunistycznym Związku Radzieckim i w krajach Europy Środkowej, które zostały mu podporządkowane po II wojnie światowej. Przez kilkanaście lat władza sowiecka nie ograniczała twórczości artystów nowoczesnych. Przeciwnie, zjednała ich dla komunistycznej przebudowy państwa. Aleksander Rodczenko, Kazimierz Malewicz, El Lissitzky i wielu innych, choć nie wszyscy, ochoczo używali swoich zdolności w służbie reżimowi. Zostali profesorami uczelni wyższych, a Malewicz – nawet komisarzem ludowym (czyli ministrem) sztuk wizualnych. Artyści nie widzieli żadnych przeszkód, by sztukę abstrakcyjną wykorzystać do projektowania kartek żywnościowych czy mównic używanych na partyjnych wiecach.
Sytuacja uległa zmianie, kiedy w roku 1934 władze ZSRR zażądały twórczości socrealistycznej. Pojęcie „socrealizm” sugeruje, że sztuka miała w sposób realistyczny przedstawiać rzeczywistość państwa socjalistycznego. W państwach komunistycznych nic jednak nie było zgodne ze stosowanymi nazwami. Idee socjalistyczne, zrodzone jeszcze w XIX w., głosiły potrzebę sprawiedliwości społecznej. Własność wspólna miała być wypracowywana i dzielona zgodnie z zasadą „każdemu według zasług”. Natomiast sprawiedliwość komunistów polegała na zajmowaniu cudzej własności, przykładowo ziemi i fabryk. Bynajmniej nie po to, aby dzielić się nią z biedniejszymi warstwami społecznymi. Majątek władza przeznaczała na zbrojenia, kontrolę społeczeństwa i jedynie w części na potrzeby publiczne, a w ogromnej mierze marnotrawiła. Socrealizm nie był także realizmem. Realizm jako kierunek w sztuce powstał w XIX w. i miał na celu ukazywanie zjawisk pomijanych w sztuce oficjalnej, zamawianej przez państwo. Realiści najchętniej przedstawiali biedotę – a żadna władza nie chce eksponować osób upośledzonych społecznie, ich istnienie świadczy bowiem o nieudolności rządów. Socrealizm powstał więc nie po to, żeby przedstawiać niedostatki rzeczywistości społecznej. A jeśli już, to tylko takie, za którymi rzekomo stały wrogie siły – wróg zewnętrzny (imperialistyczny Zachód) i wróg wewnętrzny (kułacy, przeciwnicy ustroju). Socrealizm miał przekonywać odbiorcę, że państwo komunistyczne zmierza ku świetlanej przyszłości.

W państwach rządzonych przez komunistów nie zanosiło się jednak na poprawę jakości życia obywateli, choć nie wszyscy od początku zdawali sobie z tego sprawę. Rzesze twórców nowoczesnych całkowicie podporządkowały się doktrynie socrealistycznej – zarówno wśród literatów, jak i artystów plastyków; zarówno w Związku Radzieckim (choćby wspomniany Malewicz), jak i w krajach Europy Środkowej. Pisząc książki i wiersze, malując obrazy czy kręcąc filmy, które opiewały nowy reżim, uczestniczyli w kłamstwie. Wychodziło ono na jaw wtedy, gdy robotnicy, o których komuniści mieli zadbać, protestowali przeciwko pogarszającym się warunkom życia. Płacili za to najwyższą cenę, jak w Poznaniu w roku 1956 oraz w Gdańsku w 1970. Wielu twórców w końcu dostrzegło zakłamanie systemu i zdecydowało się na emigrację. Wielu innych jednak do końca życia nie przyznało się do swojego zaślepienia.