W czasie I wojny światowej poległo 8 mln żołnierzy. To ich ofiara, której symbolem są okopy Verdun, jest najżywiej pamiętana i uwieczniona na setkach obrazów. Jednak dzieła te mieszczą się przeważnie w długiej tradycji malarstwa batalistycznego. O ich wartości nie decyduje sposób ukazania bitwy, czyli forma, lecz funkcja. Są wymownym upamiętnieniem bohaterstwa żołnierzy i ich dowódców. Ta funkcja zyskiwała niekiedy szczególne znaczenie – jak w przypadku obrazu drugorzędnego artysty Jerzego Kossaka, który przedstawia wielki triumf armii polskiej nad wojskami bolszewickimi w Bitwie Warszawskiej w 1920 r. Jak pisał Edgar Vincent D’Abernon, gdyby nie to zwycięstwo, „nastąpiłby punkt zwrotny w dziejach Europy, nie ulega bowiem wątpliwości, iż z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby otworem dla propagandy komunistycznej i dla sowieckiej inwazji”. Komuniści, którzy rządzili Polską po 1945 r., kazali usuwać informacje o tym zwycięstwie z podręczników szkolnych. Obraz Kossaka, dobrze znany Polakom z przedwojennych widokówek, pomagał więc podtrzymać pamięć o prawdziwej historii.
Również Guernica Picassa powstała z potrzeby upamiętnienia wojennych wydarzeń. Na obrazie pojawiają się te same motywy co zawsze: na dole ciała konających i zabitych, nad nimi sylwetki zwycięzców (tyle że triumfatorzy zostali zastąpieni przez figury potężnych zwierząt – byka i konia). Jednak dzieło Picassa znacząco różni się od dawnych dzieł o tematyce wojennej. Skupia uwagę widza na bezbronnych ofiarach, a nie na walczących stronach.

Druga wojna światowa zapisała się w pamięci zbiorowej jako czas niebywałej zagłady ludności cywilnej. W masowych egzekucjach, obozach pracy przymusowej i obozach koncentracyjnych zginęło ponad 11 mln ofiar. W niemieckim obozie Auschwitz, zbudowanym na terenie zniewolonych ziem polskich, oprócz tysięcy Polaków i Romów Niemcy zabili ponad milion Żydów, głównie obywateli przedwojennej Polski. Dziesiątki tysięcy Żydów zostały tu dostarczone w transportach kolejowych przez rządy Republiki Słowacji i Państwa Francuskiego (L’État français). Nieprzypadkowo to właśnie obraz Picassa, który ukazuje bezbronne ofiary, stał się w XX stuleciu symbolem dramatu wojennego. Jego kopia znajduje się w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.
Czy jednak Picasso namalowałby taki sam obraz po II wojnie światowej? Niemiecki filozof Theodor Adorno uważał, że zagłady, do której wtedy doszło, nie da się opisać ani przedstawić. W 1951 r. stwierdził ponadto, iż „pisanie wierszy po Auschwitz jest barbarzyństwem”. Nie potępiał sztuki, nie chciał jedynie, by w obliczu wojennej zbrodni cel tworzenia stanowiło piękno. Był przekonany, że nie można o zagładzie milczeć. Co więcej, uważał, iż tylko sztuka, chociaż nie może opisać tragedii, pozwala odnaleźć właściwy sposób mówienia o niej.

Obraz Alfreda Lenicy Getto II (1948–1959) ukazuje gęstą plątaninę czarnych linii i smug na czerwonym (w większości) i niebieskim (częściowo) tle. Znając tytuł dzieła i historię bohaterskiego zrywu warszawskich Żydów w 1943 r., rozpoznamy w czerwieni ogień palącego się getta, w czarnych liniach – kłęby duszącego dymu, w błękicie zaś – niebo zasnuwane przez ten dym. A przecież artysta nie namalował ani jednego domu, ani jednej ulicy, ani jednego z walczących i mordowanych Żydów. Nie przedstawił getta z roku 1944, lecz malując swój obraz, starał się, by nie zapomniano o tej tragedii.

Zupełnie inaczej temat wojennej grozy ujął Andrzej Wróblewski. Dzieła z serii Rozstrzelania ukazują zarówno ludzi czekających na śmierć, jak i rozstrzelanych, a także sylwetki oprawców. Artysta korzystał podobno z fotografii, które przedstawiają rozstrzelanie Polaków przez Niemców w Bydgoszczy w 1939 r. Nawet jeśli tak było, nie chciał stworzyć obrazu ani tej, ani żadnej innej konkretnej egzekucji. Żadna z ofiar nie mogła mieć torsu odwróconego o 180 stopni, jak widzimy na obrazach. Żadne z rozstrzelanych ciał nie mogło nie mieć na sobie krwi. A jednak trudno o bardziej wymowny obraz gwałtu, który jest dokonywany na mordowanym ciele. Ciało to staje się wtedy czymś sprzecznym ze swoją naturą, czymś nieludzkim. Wróblewski stworzył obraz każdej zbrodni z czasów II wojny światowej.
Czy gdyby Adorno zobaczył dzieła Lenicy i Wróblewskiego, mógłby mieć wątpliwości, czy mówią one o zagładzie we właściwy sposób?

Wielu artystów, którzy doczekali końca wojny, malowało potem takie same obrazy jak przed jej rozpoczęciem: martwe natury, portrety, rozsłonecznione pejzaże z chmurami płynącymi po niebie, obrazy abstrakcyjne. Jakby w ich życiu wojna niczego nie zmieniła. Jakby uważali, że sztuka nadal powinna szukać piękna. Czy jednak trzeba ich dzieła uznać za barbarzyństwo? Polski poeta Zbigniew Herbert uważał, że w obliczu zła, które naznaczyło wiek XX, artyści zbyt łatwo zapomnieli o pięknie świata. O tym, jak „czytać pismo chmur”. Wierzył, iż w ponurych czasach piękno przynosi ocalenie. Na pewno wiele z tych tradycyjnych dzieł powstawało rutynowo, także z myślą o łatwej sprzedaży. A kto robi coś dla zysku, nie tworzy piękna. Wykonuje dzieło, które ma się podobać i często tylko udaje sztukę, czyli jest kiczem. Niemniej wśród tych „beztroskich” prac odnajdziemy też prace wyjątkowe. Na przykład obrazy Artura Nachta-Samborskiego, ocalałego Żyda, uciekiniera z getta we Lwowie, które ukazują kwiaty. Ich nieznane piękno może uszczęśliwić – w ponurych czasach nie jest to błaha rzecz.