Również w samej partii komunistycznej tłumiono dyskusję. Od 1956 r. Gomułka konsekwentnie odsuwał od władzy współtowarzyszy, którzy oskarżyli go o „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne” i w 1951 r. wsadzili do więzienia. Byli to głównie komuniści pochodzenia żydowskiego, przybyli do Polski ze Związku Radzieckiego. Dawni stalinowcy, niezadowoleni z wyrzucenia na margines życia politycznego, coraz ostrzej krytykowali dyktatorskie zapędy Gomułki, zmieniając się w żądnych reform liberałów. Ich głównymi oponentami byli nacjonalistycznie nastawieni komuniści, zwani partyzantami (głównie kombatanci z komunistycznej partyzantki).

W walce frakcyjnej wykorzystano nieprzychylną Gomułce młodzież uniwersytecką i spektakl Dziady na podstawie dzieła Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka (zresztą członka partii). Podczas przedstawienia antyrosyjskie i antycarskie fragmenty dramatu zaczęto kwitować oklaskami, co prawdopodobnie było prowokacją. Na rzekome protesty ambasady radzieckiej władze polskie odpowiedziały najpierw ograniczeniem liczby spektakli, a potem – zapowiedzią zdjęcia Dziadów z afisza. Decyzję uzasadniono koniecznością ukrócenia antyradzieckich wystąpień podczas spektaklu. Wywołało to narastające protesty najbardziej aktywnych studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Liczną grupę stanowiły tu dzieci odsuniętych od władzy działaczy żydowskiego pochodzenia, co skwapliwie wykorzystała komunistyczna propaganda. Studenci domagali się wznowienia spektakli, likwidacji cenzury i przywrócenia praw kilku usuniętym z uczelni kolegom. Wiec zorganizowany 8 marca na uniwersytecie został brutalnie zaatakowany przez siły Milicji Obywatelskiej i cywilnych aktywistów z Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO).

Rozpoczęła się potężna akcja propagandowa, w ramach której studentów i wybranych pisarzy oskarżano o związki ze stalinowskimi zbrodniarzami, hitlerowskimi podżegaczami wojennymi, izraelskimi militarystami i nacjonalistami (zwanymi w propagandzie „syjonistami”) czy prodemokratyczną rozgłośnią Wolna Europa. Domagano się zwalniania z pracy „syjonistycznych”, „antypolskich” i „antyradzieckich” wrogów. Organizowano zebrania, podczas których mówcy, nierozumiejący własnych swoich słów, potępiali „wichrzycieli”, „syjonistów” i „zbankrutowanych” polityków. Propaganda marcowa, porównywalna w swej intensywności tylko ze stalinowską, miała na celu wyeliminowanie i tak już osłabionej frakcji partyjnej, w której dominowali działacze pochodzenia żydowskiego, dawni staliniści, obecni liberałowie. Słowo „syjonista” znaczyło w praktyce „Żyd”. Nagonka doprowadziła do wyjazdu z Polski prawie 20 tys. Polaków żydowskiego pochodzenia, wśród których byli przede wszystkim ludzie wykształceni, ale też dawni oprawcy stalinowscy, jak słynna Helena Wolińska, wojskowy prokurator.
Duszna atmosfera lat 1967–1968 miała istotny wpływ na światopogląd pokolenia wchodzącego właśnie w dorosłe życie. Powstały bardzo charakterystyczne grupy poetyckie, opozycyjne wobec dotychczasowych, nazwane Nową Falą. W Krakowie ukształtowała się grupa Teraz – Jerzy Kornhold, Julian Kornhauser i Adam Zagajewski. Dwaj ostatni stworzyli programową publikację Świat nie przedstawiony. W Poznaniu uformowało się ugrupowanie Próby, którego głównymi postaciami byli Ry¬szard Krynicki i Stanisław Barańczak, autor programowego tekstu Nieufni i zadufani. Nie tylko rozważania teoretyczne, lecz także pierwsze tomiki pokazały, jaką literaturę uprawiają twórcy Nowej Fali. Oczywiście istniały między nimi różnice, jednak wyraźnie łączył ich stanowczy sprzeciw wobec wcześniejszego pokolenia literackiego, reprezento¬wanego głównie przez grupę Orientacja Hybrydy. Nowofalowcy krytykowali swoich poprzedników za oderwanie od rzeczywistego świata, hermetyczny język i koncentrację na pry-watnych problemach. Na pierwszym miejscu stawiali kwestie etyczne, zaanga¬żowanie w życie bieżące oraz tradycję, przede wszystkim romantyczną.

Nie ulega wątpliwości, że pokolenie Nowej Fali zostało bardzo mocno uderzone ogłuszającą propagandą marcową, a następnie tragicznymi wydarzeniami na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Cenzura oczywiście nie pozwalała mówić wprost (choć taki był właśnie postulat Nowej Fali – „mówić wprost”), ale poetycka metafora zostawiała sporo wolnej przestrzeni. Nowofalowcy wykorzystywali materiał językowy, jakiego dostarczała gazetowa i telewizyjna propaganda, sformułowania z partyjnej nowomowy, popularne zbitki językowe, frazesy, frazeologizmy. Sfomułowania te poeci umieszczali w niezwykłych kontekstach, zestawiali z językiem potocznym, z indywidualnym przeżyciem. W gruncie rzeczy posługiwali się dość czytelną dla bystrego czytelnika aluzją (co zresztą stało się wtedy powszechne). Na bardziej dosłowne nawiązania do rzeczywistości pozwalali sobie, gdy mówili o zdarzeniach zza żelaznej kurtyny, czyli z krajów demokratycznych. Odczuwali pewną solidarność pokoleniową ze studentami protestującymi we Francji, Niemczech czy USA – mimo zupełnie innych realiów politycznych i społecznych czy odmiennych przyczyn buntu. Poeci Nowej Fali kontynuowali swoją twórczość, publikując nie tylko w kraju, lecz także w wydawnictwach emigracyjnych.

Pisarzem, który zawsze pragnął konfrontować się z bieżącymi wydarzeniami i prądami literackimi, był Jerzy Andrzejewski. Niestety jego pierwsza powojenna powieść Popiół i diament odpowiadała jedynie na zapotrzebowanie nowej, dyktatorskiej władzy i – choć literacko sprawna – okazała się zwyczajnie kłamliwa. W późnych latach 50., podobnie jak wielu ludzi oczarowanych komunizmem, autor przejrzał na oczy i zaczął publikować dzieła rozrachunkowe (czyli takie, w których rozliczał się z wcześniej wyznawanymi przez siebie ideami). Lata 60., zwane niekiedy „małą stabilizacją”, Andrzejewski odbierał jako okres przygotowawczy do marcowego upadku. W roku 1966 opubliko¬wał w miesięczniku „Twórczość” fragmenty wciąż powstającej powieści Miazga. Miał to być drapieżny obraz życia artystyczno-politycznych elit PRL. Osnową tekstu chciał Andrzejewski uczynić ślub córki ważnego partyjnego działacza ze znanym aktorem – wydarzenie opisane w czasie przyszłym niedokonanym. Pisarz postanowił nadać swojemu dziełu formę miazgi, czyli czegoś bezkształtnego, z narracją przetykaną eseistycznymi wstawkami, ze zmieniającym się punktem widzenia i skokami czasowymi. „Miazgowata” forma miała odzwierciedlać „miazgowatą” rzeczywistość PRL. „Miazgowaty” był krajobraz społeczny, polityczny, kulturalny, obyczajowy i moralny. Powieść została ukończona w 1970 r. i znalazły się w niej wyraźne aluzje do marca 1968. Cenzura nie zaakceptowała dzieła, ukazało się więc po latach na emigracji i potem w niepodległej Polsce. Tymczasem w 1968 r. Andrzejewski opublikował w Paryżu (po nieudanej próbie wydania w kraju) skromniejszą powieść Apelacja, mającą formę listu do pierwszego sekretarza PZPR. Bohater, były milicjant cierpiący na manię prześladowczą, skarży się w swoim liście, że jest nieustannie inwigilowany przez 30 tys. szpiegów i Mózg Elektronowy. Apelacja to diagnoza postawiona przez pisarza późnym latom 60. Chorzy na manię prześladowczą byli przecież twórcy systemu komunistycznego, wszędzie węszący spiski i dopatrujący się obcych agentów.

Innym pisarzem, który tak jak Andrzejewski wyszedł ze „stalinowskiej choroby”, był Tadeusz Konwicki. W 1967 r. ukazała się jego powieść Wniebowstąpienie. Główny bohater, zawieszony między życiem a śmiercią, nie pamięta dokładnie, kim jest, błąka się po brudnej i szarej Warszawie. Rozmawia z podobnymi sobie żałosnymi postaciami: przestępcami, pijakami, prostytutkami, niespełnionymi artystami. Obrazu dopełniają grupy osobników w strojach ludowych – to uczestnicy krajowych obchodów dożynek – oraz wszechobecni, lecz bezużyteczni milicjanci. Z szarzyzną i biedą kontrastują optymistyczne socjalistyczne hasła i slogany na neonach i transparentach. Nad światem przedstawionym wisi niejasna groźba zbliżającej się wojny. Tekst kończy się „wniebowstąpieniem” – wejściem na taras widokowy Pałacu Kultury, symbolu władzy radzieckiej w Warszawie. Surrealistyczny świat powieści był w istocie realistyczny, ale cenzura zrozumiała to po czasie. Książka już trafiła do księgarń, dało się więc jedynie wstrzymywać lub modyfikować entuzjastyczne recenzje.

Marzec 1968 był punktem kulminacyjnym rozpadu „socjalistycznego narodu” (rzekomo zjednoczonego). Niektórzy twórcy, jak Sławomir Mrożek, pokazywali to za pomocą groteski. Poeci Nowej Fali, a także Andrzejewski i Konwicki starali się „mówić wprost”, oszukując cenzurę metaforami i aluzjami.