Rewolucja ta zapoczątkowała zmiany ustrojowe w Rosji, które z kolei doprowadziły do rewolucji lutowej i październikowej 1917 r. Prawykonanie XI Symfonii g-moll „Rok 1905” odbyło się w Moskwie 30 października 1957 r., w czasie obchodów 40-lecia rewolucji październikowej. Państwową Orkiestrą Symfoniczną dyrygował wtedy Natan Rachlin, a 3 listopada wykonanie w Leningradzie poprowadził Eugeniusz Mrawiński.

Ten czteroczęściowy utwór (kolejne części powinny być grane bez przerwy) trwa około godziny. Choć zbudowany jest tradycyjnie, bardziej przypomina poemat symfoniczny, a tytuły i treść poszczególnych części nawiązują wprost do wydarzeń historycznych.

Część pierwsza, Plac pałacowy, jest chłodnym chorałowym adagiem, wprowadzającym w atmosferę całości. Główną rolę odgrywają tu smyczki, pojawiają się też złowieszcze pohukiwania kotłów i sygnały instrumentów dętych, brzmiące na tle werbli jak wezwanie.

Część druga, najdłuższa, zatytułowana 9 stycznia, nawiązuje do wydarzeń petersburskiej „krwawej niedzieli” 22 stycznia, czyli marszu protestujących na Pałac Zimowy. Demonstranci, żądający ośmiogodzinnego dnia pracy i amnestii dla więźniów politycznych, chcieli wówczas osobiście wręczyć carowi petycję z ponad 135 tys. podpisów. Siły carskie rozbiły około 100-tysięczną demonstrację, zabitych i rannych było ponad 1000 osób (również kobiety i dzieci). 9 stycznia to najbardziej dramatyczna część utworu: muzyka najpierw pędzi na złamanie karku, by na moment zatrzymać się w głuchej melodii niskich smyczków i znów ruszyć w nieznane. I tak na zmianę, przez pogoń i uspokojenie, przez wybuchy werbli, szorstkie motywy smyczków i gęstniejące crescenda instrumentów dętych, aż po perkusyjną kulminację, przeciętą nagłą ciszą i powrotem pierwszych tematów. Obrazy same pojawiają się pod powiekami – nic więc dziwnego, że o XI Symfonii pisze się czasem jak o filmie bez obrazu, ścieżce dźwiękowej nieprzypadkowo pozbawionej taśmy filmowej.

Część trzecia, Wieczna pamięć, znów o charakterze spokojnego adagia, to antyprzemocowy lament, muzycznie oparty na rewolucyjnym marszu żałobnym Padliście ofiarą (to zresztą niejedyny cytat z pieśni rewolucyjnych), przerwany tylko instrumentalnym wybuchem z wykorzystaniem materiału z drugiej części symfonii. Pojawianie się melodii rewolucyjnej pieśni w różnych głosach, kontrapunktowane barwnie i niepokojąco, świadczy o polifonicznym mistrzostwie kompozytora.
Wreszcie przychodzi czas na finał – Dzwon alarmowy. Najpierw rozbrzmiewa marsz, ponownie przetwarzający materiał z drugiej części, który przechodzi w pierwszą kulminację, zakończoną natrętną melodią rożka angielskiego. Kolejny marsz prowadzi do alarmu tytułowego dzwonu (na tle werbli) i następnej kulminacji, którą Szostakowicz buduje przez harmoniczne zderzenie: dzwon wybija alarm w g-moll, orkiestra gra w G-dur. Rozwiązanie przynosi muzyka zapowiadająca wydarzenia roku 1917.
Pieśni rewolucyjnych cytowanych przez Szostakowicza jest dziewięć. Niektóre pochodzą jeszcze z XIX w., inne powstały w roku rewolucji. Są tu Warszawianka 1905 oraz pieśni Oj, ty car nasz, batiuszka i Odkryjcie głowy, które stanowią podstawę kulminacji w drugiej, trzeciej i czwartej części – i są niejako najważniejsze dla konstrukcji utworu. Kluczowe jest to, jak Szostakowicz wplótł w swoje dzieło ten tradycyjny materiał, który znał bardzo dobrze, ponieważ pieśni rewolucyjne słyszał często w rodzinnym domu.

Programowość utworu jest oczywista. Nic dziwnego, że XI Symfonię uważa się za jeden z najbardziej charakterystycznych przykładów późnego realizmu socjalistycznego. Sam kompozytor traktował jednak ten utwór bardzo osobiście i wskazywał na obecne w drugiej części odwołania do twórczości Modesta Musorgskiego, widoczne w sposobie przedstawienia tragedii narodu. Z kolei obraz krwawych niedzielnych wydarzeń był dla twórcy pretekstem do opowiedzenia o radzieckiej agresji na Węgrzech w roku 1956.

XI Symfonia przyniosła kompozytorowi mnóstwo odznaczeń – z Nagrodą Leninowską (1958) na czele. W maju 1958 r. Szostakowicz został członkiem rzymskiej Akademii Muzycznej św. Cecylii i jako pierwszy cudzoziemiec otrzymał godność Komandora Orderu Sztuki i Literatury we Francji (z tej okazji w Paryżu wykonano XI Symfonię i był to wielki triumf kompozytora). W lipcu został doktorem honoris causa Uniwersytetu Oksfordzkiego. Pod koniec roku otrzymał jeszcze Nagrodę im. Sibeliusa – jako trzeci kompozytor w historii (pierwszy był Igor Strawiński, drugi – Paul Hindemith). I może właśnie te sukcesy sprawiły, że Rosjanin postanowił skomponować operetkę zatytułowaną Moskwa-Czeriomuszki…